Dialekt śląski - Śląsk środkowy
Tekst gwarowy — Kosztowy 2
Monika Kresa   
Informator: Tomasz Wrona – urodzony w 1970 roku w Tychach, wykształcenie wyższe magisterskie, nauczyciel historii w gimnazjum w Mysłowicach.

Nagrała: Aleksandra Kowalewska. Spisała i opracowała: Monika Kresa. Weryfikacja: Halina Karaś.


Śląskie wesele



Tag my zrobili. Z okolicy pozbierali my
brycki, jakie
łostały, sprawili my se nowe stroje i Edyta se dała uszyć czorno, jedwobno
kiecka, bo musza wom pedzieć, że w naszej okolicy pannie młodo sła w cornych łochach do ślubu, do tego se sprawiła zielono zapaska,
ftóro my
łoba malowali w zielone
szlajfy, winiec z
merty zielounej zrobiła jij babka, także
przyrychtowali my cały strój. Na naszym terynie
tyn strój był
corno-zielouny. Corny godoł, że to jest bardzo poważno uroczystość, nie ino żałobny to jest kolor, ale mężczyzno,
chop do dzisioj się oblyko na czorno do ślubu naojczynściej, chocioż się trafiajom tacy, co nie, a piyrwej baby u nos tyż sie tak oblykały, że czorno kiecka, czorno
jakla abo
oblycek i do tego zielouny kolor, zielouno zapaska, zielouny winiec mertowy, zielone
szlajfki, ku tymu
czynsto oblykali chusta turecko, tako we wzory w arabeski to sie po polsku godo, a po naszeymu w ogórki. Zrobili my teysz pora starodawnych obrzeyndów, na przykłod wykupiny, kiedy się pon m(ł)ody wybroł pod
dźwierza od pani młodej były zawarte, wyszeł
starszyjszy drużba, przed
chałpa, się pytoł, czego chca, my mu pedzieli, że przyjechali my po pani młodo, ale on nam pedzioł, że to tak łatwo ni ma,
musiołek dać pinioundze, dołek za mało, dostołech lalka,
dołech wiyncyj dostołech staro baba, w końcu jak dołech tyle, wiela trza, to dostołech, dostołech ta, co trzeba. Potym było błogosławieństwo
łojców, potym my bryczkami pojechali do kościoła, ale musza wam pedzieć, że tako staro ciotka oblykała moja
dziołcha do ślubu i łona ją tak wyszkoliła, że
jag my
klynkli przed łontorzem, to ło raz czuja, że na moich nogach coś wyloundowało, pacza, a to jej kiecka było
ciepniynto na moje nogi, to po to, żeby mnom rzundzić, tak mi pedziała potem. Jag my wychodzili z kościoła to mi
prasła
kronflekiem w mój
szczewik, to tyż po to, żeby nadey mnom
rzundzić, a wprzódy jag my
włazili do kościoła, to jeszcze piyrszo się
wcisła przedy mnie, żeby wlyźć do tygo kościoła próg przekrocyć, to tyż po to, żeby być zawsze piyrszo, zawsze, zawsze rzundzić, czy tak jest w naszym małżyństwie, łoba stosujemy zasada, że trza sie jakoś dogodać i łoba staromy się jedyn drugiemu usteympować, także jakoś tak po połowie kożdy z nas rzundzi. Potym my mieli wesele, pojechali my bryckom na
sala, na weselu goście się piyknie bawili. Wesele było tag jak to na naszym tereynie zawsze dwa dni, na drugi dzień były poprawiny, piyrszy dzień był ino taki, taki zabawowy, ale bardziej poważny, był, był obrzyndowy, zakończył się łoczepinami.
Łocepiny to som tako ciekawo rzecz, że pani modo mo zdeyjmowany winiec przez pana młodego, ale drużbowie nie
pozwolajom go zdjunć i
rogolkami, warzechami i innymi drzewiannymi takimi przyrzundami prali mnie po ryŋkach, to zresztom do dzisiaj sie to robi bardzo czynsto, to nie jest takie ekstra nadzwyczajne, bo to jest zwyczaj tedy zachowoł się do terazka, no ji jak pon m(ł)ody zdjon pani młodej wionek, to potym została wyczepiono, czyli wywiązali jej chusta, tako czerwono, u naz nosili purpurka, to kobiyty zawsze, to jest łoznaka, że jest baba wydano, a nie wolno, no i muszo wom pedzieć, że tak to sie tyn pierwszy dzień skończył do dwanastej w nocy była, była ta urocystość łocepin, potem pojechali my do dom, na drugi dzień na łobiod my przyjechali na poprawiny i wtynczas były roztomaite zabawy, bo to tyż tak zwyczajowo jest,
mietlorza tańcowali i takie
roztomajte weselne zabawy, ftore som u nos bardzo popularne i bardzo ucieszne soum. Ludzie się
przewlykali za roztomajtych, co przychodzi na przykład chopy za baby przewlecone. Pana młodego przezywać, że je ostawił, tukej z brzuchem łostały, dziecko w droudze i tak dalij i tak dalij.