Tekst nagrała Dagmara Dusińska i Jolanta Karaś (8.12.2007), wstępny zapis – Iwona Konopińska, weryfikacja zapisu i opracowanie – Halina Karaś.
Informatorka: Stanisława Tyburska, ur. w pobliskiej wsi Skudzawy (ale znajdującej się już na obszarze sąsiedniej gminy Skrwilno). Mąż – Stanisław Tyburski – pochodzi z Czumska Małego. Pani Stanisława całe dorosłe życie spędziła w Czumsku. Oboje z mężem pracowali na roli. W rozmowie bierze udział sąsiadka Pani Lucyna Nowatkowska (ur. w niedalekiej wsi Zamość). Dawne potrawy Małe dzieciaki do szkoły, sie trzy razy na dzień prawie gotowało, tak nazywana taka zupa pospółka, nie. Ziemniaczki, zacierki i to sie wstało o czwartej. Tak jak u nas pięciórka szła do szkoły, matko, tyle krów do dojenia rencznie, nie tak jak teraz. I te śniadanie tem dzieciakom zrobić, bo a to ich wyczesać, i to i tamto pomóc, to w nocy sie gotowało. To nie było tak, bo chleba nie było z czem dać, cukrem posypać i cukru nie było, żeby tak można i nie było za co, ji ale. Zupy tylko, tygo owocu się nasuszyiło, to nawiencej te zupy owocowe, fasolowe, ji to tak. Ji ludzie jakoś zdrowe byli ji to ji. (...) To krupniczek, to szczaw, zupa szczawiowa, to kluski ziemniaczane. (...) Ziemniaki sie tarło ji sie wyciskało ten krochmal z nich, tu wode ni i później sie tak lało tem samu, same te ciasto ji wrzucało sie na gotujoncu wode ji do tego banie sie ugotowało osobno, dynia taka zwana, nie. Ji to sie w kostke pokroiło, ugotowało, jak sie ugotowała to i sie rozgniotło zupełnie i mlekem to sie nalało i te nagusy sie włożi yło. I to taka zupa pyszna, jejku kochany, była, no. (...) O nagusy też, to tak, podobnie jak do ty bani to te nagusy były, nie. No jo, ale jak ja mówiłam do ty pani, tak samo sie starło zimniaki, odciskało sie i to sie tak kulało i to sie rzucało w rencach, nie na deneczku tam. (...) No na blasze, masła do tego czy twarożku. (...) Krowa sie wycieliła to tu piersze wydojenie to nie, a drugie wydojenie to już sie wzieło ji wsypało sie monki pszennyj nie, ji rozbiło to sie, posoliło trochy ji tak jak naleśniki sie piekło. Ji taki smak był jusz inny jak naleśniki, co go to szara, no nazywali tak prosto. (...) To jest takie no naprawde czy i ja wiem kiedyś ludzie to jedli, ale teraz za nic by to nie jedli. Owszem placki ziemniaczane, takie tam. (...) To kartofle i zacierki no, a to jest pospółka, a to kartofle i zaciery, że to było osobno gotowane, zacierki osobno, ziemniaczki, nie. A to było razem i to taka odmiana była. To czy z mlekem czy kraszone już te zaciereczki były. (...) U nas tak jak w domu ja pamnientam dużo grochu tata siał, to grochówka, fasoli sadzili, fasolówka tam. Najwiencyj ta zupa owocowa, a na niedziele to zawsze było tam jakieś, bo to kurczaki chowali, to jejku. Abo jak ten chleb, jeszcze sie wracam, piekli. Moja mama,(...) mama upiekła tego chleba to na takie maszynce ode mie nsa czy to od czegóś tam skrenciła trochy żita, normalnie ziarka żita, i trochy mniała tam ty monki i to roszczyn zrobiła, późnij to monku okulgnyła i liście od kapusty, take duże. I takie bocheneczki robiła i taku opate mniała szeroku, i do tego piec taki był postawiony z cegły. I tam sie w środku paliło, późnij to szie wyczi yściło wszistko ji te bochenki tam wsuwała na tyj opacie. Ji do dziś pamnientam, jak łupiekła tyn chleb ji na podwórku tam usiedlim, koc rozposterła, zimne mleko i ten bochenek chleba łamała rencamy, a my wszi yscy tam jedlim, do dziś ten smak pamnientam tego chleba, takiy to smaczny, taky półrazowy był, razowy, mówili no. - I każdy miał w domu taki piec? Każdy, bo wszi yszcy piekli, tak, każdy sobie piek, no. (...) wszistko trza było to sobie zrobić, żeby było. (...) O w ti ych kirzankach masło no ji takie łosełki ładne mama robiła z ziemniaka, takie kwiaty. Przekroiła ziemniak i takie powyrzynała nożem kwiaty, i na ty, taka osełka sie nazywała. Łyżku wzieła ten środek, taki dołek zrobiła, a tu krawy wyśsie ji tem kartoflem takie kwiaty pienkne na tem maśle. Ale czi y dali zjeść, wszystko do mniasta zanieśli. A tam jak na kóniec łyżeczki czi y placki jak piekli, to tam trochiy tego masła. (...) Bo to było trzeba wywiązać sie z tego kontygentu, (...) trzeba było się wzionć wywiązać, jak sie któś wywiązał (...) Ji to mój tata we więźniu siedział za to, że zabił tego świniaka, a sie nie wywiązał, no z tego kontygentu. To kontygent, to za Niemców, za Niemców. Trzeba było sie ze wszistkiego wywiązać, takie czasy były, nie. Oj było, jej kochany, a jile to tych takich jak sie chowało te świniaki, ptaki, to przeciesz jile trzeba było zielónego. A tera chto chodzi, pokrzywy sie rwie, rwało ji sie rżneło na maszinie. |