Dialekt mazowiecki - Warmia
Tekst gwarowy — Dorotowo 2
Monika Kresa   

Informator: Edward Cyfus – urodzony w 1949 roku w Dorotowie pod Olsztynem w rodzinie mazursko-warmińskiej. Do 1981 roku mieszkał w Barczewie, skąd wyjechał do Niemiec na kilka dni przed wybuchem stanu wojennego. Do Polski wrócił w 1992 roku. Jest autorem licznych pogadanek i opowieści w gwarze warmińskiej, które w latach 1998-2002 wygłaszał co tydzień na antenie Radia Olsztyn, w formie opowiadań publikował je natomiast od roku 2003 w „Gazecie Olsztyńskiej”. W roku 2000 wydał zbiór gawęd warmińskich „Po naszamu”. Jest kierownikiem Polsko-Niemieckiego Centrum Młodzieży w Olsztynie.

 
Nagranie: Ada Sieńkowska
Zapis i wstępne opracowanie: Monika Kresa
Weryfikacja: Halina Karaś
 
 

Wielkanoc



No, u
noju na Warmiji to było jenoż troche
jenaczej
jek w Polsce. Na
Zielgonoc to u noju nie znali ludzie tych śmigusów dyngusów, to chodzili u noju po smaganiu młode
szurki, takie
przidony już
kawaliery jak to się tera mózi to
mnieli zawdy
urichtowane, uszikowane gałujski z
kadyka i tam kadykam tak po nogach to na krew
lepsiej robziło, nie.
Dziewczoki abo i kobziety, a jek
sztromfki byli drogie takie nylonowe, to tedy nie brali kadyka, tlo takie zitki z brzozy i tami zitkami
brzozowami po tych, po tych nogach smagali, nie. No szurki to chodzili od chałupy do chałupy po tem smaganiu. Jeszcze
zawdy coś, cóś dostali za to: abo, abo jakieś tam jojko abo
kawaluntek
woszty, abo co smakozitego, a
cziasami psieniandzów, nie? No, a z kobzietami, z młodymi
frajlenami to było, to było jenaczej. To jek tam szurek czy przidon w te zaloty szed, to tak
łona na niego
życzliwam łokam spojrzała nie, jek jo wysmogoł.
Jojka u noju na Zielgonoc sia tysz
malowało, ale jenaczeyj po
swojamu, tam
farbów żodan na wsi nie kupował,
tlo
w cybuliam jojka malowali, na taki brunatny kolor abo w burokach, w saradeli na
zielouno teysz, a jek sia to jojko do naprzód z jednej farby do drugiej układło, to jeszcze jenaksze farby byli, nie? Ale
noziancyj to było tak co Wzielgonoc sie zaczynało od psierszej mszy. Bo jek człowiek źje to, przed tam był Wzielgi Post, i bez Wjelgi Post na Warmiji katolickie ludzie pościli, ale
richtik, mojo uma to bez całan post razu mleka do gamby nie wziyła, bo to była feyta, bo to jak nie szło mniajsa razu bez caoluśki post, a kokoszów,
mniajsa z kokoszów to tyż tak bez Zielgij Tydzieań to już cole.
Riby, riby to, to mogli jeść, to nie było post. Choć ten łostatni Zielgij Tydzieań, to jusz razu ani masła, ani mniajsa i tworogu prazie teysz nie. Na łobziod to cziasami ślepeygo śledziam jedli. No śledzia to
siea u noju jadło tak do łobziadu tak z kartoflami ugotowanami, usztamfowanami, a śleydź był zawdy tak: przegotowana, przegotowano woda z łoctam, z
cybulki troszka kubeby, bobkowego listka i trocha cukru, a ślepy śleydź to było to wszystko, no śledzia tam nie było, nie? No i Wjelgo Sobota to już
cołki post.