Dialekt małopolski - Ziemia biecka
Tekst gwarowy 4 — Bugaj (B. Karaś)
Halina Karaś   

Tekst nagrała Halina Karaś, wstępny zapis – Monika Kresa, weryfikacja zapisu i opracowanie – Halina Karaś.


Informatorka:
Barbara Karaś, z domu Bugno, ur. w 1933 r. w Bugaju. Była najmłodszym dzieckiem w wielodzietnej rodzinie. Ojciec był miejscowym kowalem i wiejskim poetą (jego brat na początku XX wieku kształcił się w jasielskim gimnazjum, a następnie studiował we Lwowie, gdzie zmarł trzy miesiące przed święceniami kapłańskimi). Ukończyła 4 klasy szkoły podstawowej w Bugaju. Po wojnie poszła do Biecza do klasy VII (ostatniej klasy szkoły podstawowej) i jednocześnie do I klasy szkoły krawieckiej, ale musiała przerwać naukę ze względu na biedę i śmierć ojca. Po wyjściu za mąż pracowała na niewielkim gospodarstwie (niecałe 2 ha) i wychowywała czworo dzieci. W 1971 r. ukończyła kurs krawiecki i zaczęła pracować jako chałupniczka. Nie wyjeżdżała nigdzie na dłużej z rodzinnej wsi.

Jedzenie



Na
śniodanie to
głotowali
paciarke takom razowom no ji to było, było śniodanie. A
casami to i zimioki i takie
zaciórke. To była tako zaciórka, na mlyku i to sie przybierało do zimioków. A na łobiod to musiała być kapusta, zimnioki całe, nie łobierane, nie skrobane. I płotym albo błób albo
piychłota na drugie. Ugłotowali
pamuge i głotowali kase ze śliwami. No, głotowali płotym i piyrogi. A z ziemniaków to sie robiło płolski ryz,
mordonie, teroz placki zimiocane. Na blase, nie takie jak teroz, ino na goły blase sie kładło ciasto i i takie sie jadło. Mordonie to zimnioki sie tarło na
tarle, rynkami, płotym sie wygniatało przez taki woreocek, albo przez smate i to potym sie płosoliło, wyrobiło sie i
gnietło sie tak
w rynkak,
dwiuma rynkami sie gnietło i rzucało sie na włode i to musiało sie tak d(ł)ugo głotować, jaz łóny łopadnom na dół, to wtedy ugłotowane, bo mordonie
cza długo głotować. Bo krótko to łone by sie nie dogłotowały do środka. No i płotym sie tak: albo sie łomaściło cym albo mlyka sie przegłotowało i wloło sie do tego mlyka. No i dobre to było, bardzo dobre.
Ukrop to byuł do zimnioków. Jag nie było mlyka, jak tego, to i do chleba sie ukrop robiło. To tak: wziyło sie troche miyntki, włode sie zagłotowało ze solom i te mieyntke i troske sie tam płomaściło i to sie przybierało do zimioków. To było bardzo dobre i do chleba tyz sie na śniodanie.
Chłoćkiedy to tak zrobili tego ukropu i wdrobili chleba i to było bardzo dobre. A jesce robili zosmozke. Takom zosmożke co to tyż na włodzie zasmażono była mounkom i to tyż było do zimioków, no, zimioków sie do tego wdrobiło i tak sie jadło. No. I zimnioki krajane na łobiod sie jadło, zimne, ze
śmiyntanom. To było
barz dobre.