Dialekt małopolski - Przemyskie
Tekst gwarowy — Kalników 3
Aleksandra Krawczyk-Wieczorek   

Nagrały: Marta Frączek, Magdalena Lenart, Marta Michalak, 12—13 stycznia 2008. Przepisała Aleksandra Krawczyk-Wieczorek.

Informator: Tadeusz Dacko, ur. w 1960 r. Rodzice pochodzą z Kalnikowa. Informator ma wykształcenie średnie, przez pewien czas pracował na kolei w Medyce. Obecnie jest sołtysem Kalnikowa.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

O sklepie i piecu







Handel’? No tag_jak… nu chcecie wiedzieić przykładowo, jak kiedyś wyglądoł handel’? To wiadomo, tutaj więceij był kirunek na wschód, jag_na zachód, bo tag_jakoś było terytourialnie, że Kalników nalieżał tutaj właśnie do… du Mościsk, to był powiat chyba Mościska. I no jak to, wiadomo, handel, pieirsze sklepy, pierwsze tam zakupy. Tag_ni było, jak teraz, że teraz towar codziennie przywożoum na zamówienie, na telefon i już_jezd_już_jest. Kiedyś to bo handel sie odbywał tak, że tutaj między innymi był taki jeden pan skliepowy, że miał sklep prywatny w domu, ale w tym czasie to już_uchodził za takiego człowieka bardzo bougatego, bo to, jeżeli już_miał ktoś sklep, nu może nie w rozumieniu teraz takiego sklepu jak te supersamy czy coś tam, to był taki poudręczny sklep, gdzie sie przywóziłou między innymi wszyskou na wage, tu sól’, ciukieir, kasza. To wszysko sie ważyło i te wszyskie przykładowo touwary to sie doustarczało konno, konno. Góspodarz, który miał sklep
abo kogoś wynajmował, albo jechał sam, na przykład w kirunku dou Radymna, czy tutaj du Mościsk, czy w którym kierunku, to tam, do takiej większej hurtowni i tam na przykład kopował i to końmi, układał, taki wóz w środku był wyłożony sianem, nakryty taką plandekom i to wszysko właśnie jichało. No i ten biedny był… ja mówie czego biedny, bo ten pan sklieipowy, on miał za zadanie ten towar dóstarczyć, a żona między innymi tam pomagała
trochu w sprzedaży i on, wiadomo, spółeyczeństwu tak Kalnikowa jag_i teraz, kiedyś… nu też wszyscy wszyscy ni byli bógaci, wiadomo, pracy było bardzo… ciężko o prace, dużo ludzi było w domu, pracy było bardzo mało taki
zaróbkowy i wszyscy w zasadzie sidzieli, czykali na te prace, i on nu dawał, wiadomo tam, czy trzeba soli, czy
czeba cukru, i on musiał to każdemu dać. Kto miał, to zapłacił, kto nie ma, to ten… No no wiadomo, w tym czasie ni każdy tak pisadź_umiał, czytadź_ale w każdym razie liczyć to ten pan umiał dobrze tyko i on w domu, jak tam, gdzie prówadził sklep, tam była kuchnia, a nie tak jak teraz są
kuchen’ki gazowe, tam kiedyś był taki wymurouwany taki duży
pjec pieikarski. Tam na tym pjecu, tam jeszcze było, rozumisz, że i można było sie i tam wyspać, i zagrzać. I ten pjec miał różne przyznaczenie, tam sie gotowało, piekło i jeszcze można było tam i si zagrzadź_i półożydź_i wyspać. I ten pan właśnie sklieipowy tak to już_nie miał tej kartki, bo kiedyś tak długopis, to wszystko ółówkieim, on tych wszyskich swoich dłużników,
proszem paniom, pisał na pjecu. A tam był taki pótężny pjec, długi,
szeyroki był, wybieilony wapnem, i on to pisał, ten ma tam tyle piniędzy, ten za to tyle, ten tyle, ten tyle. No i tegou pjeca było już chyba z pół zapisanego, a może więcej, no i on, taka jakaś taka była no właśnie historia, on pojechał przyd świntami po towar. Pojechał, bo idą święta, czszeba zaopaczszeniei zrobić, wiadomo, w sklepi troche pustki. Pójechał, jak pójechał rano, tak przyjechał wiczorem.
Ali żona w
teyn dzień nie marnowała czasu, pórządki, óbejścia, tak dale, i wzięła sie za bieilenie. I widzi, ten piec taki óbskurny, nie ma co go minować, wzięła ten piec cały pobieliła ta jak trzeba. Przyjeżdża góspodarz_na noc z tówareym – co siei dzieje, nu coś ty zróbiła! Ta co zróbiła? Poumaliowałaś wszyskich dłużników_i teraz_już ni wiadomó… Tych, co pamiętał, to może wyegzekwował, a ci pozostali tyl’kou ręce zacirali, bo wiadomo, że już tego ni trzeba było płacić, bo już ślad zaniknął.