Dialekt mazowiecki - Suwalszczyzna
Tekst gwarowy 1
Halina Karaś   
Tekst nagrały: Małgorzata Mikulska i Magdalena Kozłowska (10.11.2007 r.), zapis: Monika Kresa, weryfikacja zapisu, wybór fragmentów i opracowanie: Halina Karaś

Informator: Jan Kimszal ur. w 1923 r. w Jeglińcu. Rodzice – rolnicy także pochodzili z Jeglińca. Żona pana Jana – Stanisława pochodzi z Nowej Wsi, ukończyła 5 klas szkoły podstawowej. Jan Kimszal całe życie mieszka i pracuje w Jeglińcu. Ukończył 5 klas szkoły podstawowej, w wojsku nie był. Ma troje dzieci. Pracował w swoim gospodarstwie, tylko dwa lata podczas okupacji niemieckiej pracował u sąsiedniego gospodarza. Mało podróżował, głównie po okolicach Sejn i Suwałk.

Z dawnych dziejów wioski


Car dzielił dwanaście mórg, nie nie dwanaście, dwadzieścia cztery mórgi, no to była kolonia, a potem
jusz jek wiencej, no to
jechni pobocek nażywali, potem jeszcze
tamój wyssze tych do
seśćdziesieciuch morgów, to
jus oni jakoś tyz tam nazywali, więkse i tak, ale przeważnie tak mieli po
dwanaście hektary, a jek komu
mało było, kto sprzedawał, to mók jesce sobie dokupić, a jus jekby sprzedawał, jezeli ni miałby dwanaście morgi, dwanaście hektary, to nie chcieli opisuwać, bo za mało gruntu i słabe rolnictwo. Aj, panie, bieda była, i więcej nic, bo znaczy to jeszcze ja tam mało pamieyntam, bo mnie nie było, ale opowiadali
łojcy, dziadki, jek
byli te sznury, to jesce za cara było porobione i tak, to mieli w kawałkach te ziymie,
rozrucono jeden tutej, drugi tam, trzeci dalej, czwarty tu, piąty tu, po
tech kawałkach, no i po tech kawałkach czsze(b)a było brać ten sprzęt, jaki pług, brŏne, tam co i tam czsze(b)a było jechać, jego zasiać, jedź na drugi tam, bydło znów wyganiali łogół, pasterz był co juz te bydło znaczy tam prowadziuł, ale musieli dawać jesce pomoc, takie
dzieciaki byli po dwanaście lat, po dziesięć cy tam, jusz albo skołe skońcone, tam skoły to tam mało za cara, to
polskim nie wolno było sie uczyć, to tylko potajymnie, gdzieś co tam, jaki cóś znał sie troche na
naucze to, ale i to jesce nie mieli zesytow na cym pisać, to byli takie tabliczki, no i potem do tablicki był taki gryfel, że łon to pisał, mozna rachunki było pisać, a potem zetrzeć, i znów mozna było pisać i tak. To tam jakie dwa lata, gdzie jak to szet jaki, we wioskowej klasie, bo to nie było wolno, to ani meldowano ni co, tylko sami tam tego naucyciele chodzili, to jesce nase dziadki, pradziadki i, panie, i on tam
jech uczył i tak, no to tam tyle, aby co rozpisać sie umiał i znaczy cóś policzyć i to cała była nauka ich i tak, to rok, cy tam dwa chodził, taki
chtóry
zdolnowaty, to on i za rok, to trocha pojmował, a jak niechtóry słabo zdolny, to i dwa to mało, to on tam pojmował, a znow jezeli tam z ksiązki pisał drukowane, to jus na
pisanem nie przecytał, no i taka historia jest, potem no był dwudziesty czszeci, no to już w czszydziestym roku, to skoły juz przedtem byli, skoły juz, znaczy jek potem, ta Rosja opuściła te
Polskie, to juz potem zacyli skoły być i zaczyli nauczycieli być i zaczyli uczyć i było
liepiej, a co piersze początki to biedota i znaczy wiyncej nic. Wioska była siedemdziesiąt
rolniki, panie, w jednem szeregu szli, jek od jeziora, to juz tam potem w koniec wioski, tak, no to sześdziesięciu, cy siedemdziesięciu gospodarzy byli, a budynki zbudowane o tak, o jeden przy drugiem i dwa rzyndy szli, a tu droga sła po środku, a działke dostawał takie ło, a dwadzieścia pięć ary, czy to znaczy ile, to zależy, ile tam gdzieś
gruntow, bo tam sznurow miał, jak oni nazywali i tak, no to taki ogrody miali, i potem
budowal¦i sie, no to na tem jednem ogrodzie nie mógł budynków znów postawić. I tak, jek nie mógł budynków postawić, to sąsiad dawał swoje
ź jednyj strony jek znaczy, no ło, idzie budowa.