Dialekt małopolski - Sądecczyzna
Tekst gwarowy — Młyńczyska 2 PDF Drukuj Email
Halina Karaś   
Tekst nagrały: Izabela Piętka, Karolina Szymbor (4.01.2008 r.). Przepisała Izabela Stąpor, werysfikacja zapisu, wybór fragmentów i opracowanie – Halina Karaś.

Informator: Stanisław Kamiński, ur. w 1943 r. w Młyńczyskach, gmina Łukowica. Rodzice pracowali na roli, matka pochodziła z pobliskiej wsi Siekierczyna (też reprezentującej gwarę podegrodzką). Żona Pana Stanisława także pochodzi z Młyńczysk. Pan Stanisław ukończył szkołę podstawową, a następnie zrobił kurs ogrodnictwa i uprawy warzyw. Do dziś zajmje się uprawą roli i ogrodnictwem. Obecnie mieszka we wsi Mostki pod Starym Sączem (też na obszarze gwary podegrodzkiej).
 
 

Uroki. Znachorzy i czarodzieje


 

Jag u nos taki, do Łącka chodziły ludzie, a pastwisko było i Zając
se czymoł – nazwisko Zając takie –
pos krowe na polu, na łańcuchu było i tak, i posed se do chołpy, a... a krowa uwiozoł na łańcuchu, tak. I ktosi tam rzucił uroki, krowa stoła i stoła. A on godo, a on takie mioł przysłowie: Chłooba, co tak stoi i stoi. Poszed, polnoł, krowa sie nie ruso, to wzioł, spuściuł z łańcucha, a krowa wtem sie przewróciła. No, a juz była ni|eżywo. Takie mocne jakieś uroki dostała. A to z tymi urokami to róźnie było.
Ale były takie faktycznie, faktycznie były takie carodzieje. Jag jo miołem, jag u nos gajowy – juz nie żyje – Jonik, mioł syna, łożeniuł sie na Młocorkak, i tam cosi t|eściowo, to tak cały cos wychodziyło na t|eściowo, to w|ychłodziło. Po prostu, noga mu gniła i to tak, ze do kości tak dochłodziło. Jonik sie dowiedzioł – jako leśny – ze na Słowacji był taki j|akisi znochor, j|akisi baca. No to... A jo motor miołem, to my po... namówił mnie, i płojechołem na motorze. To my dziesi do Piwniczny, w Piwniczny my przekrocały granice tam. On tam swoje znoł przejścia, tak ze motor my zostawiały u faceta i
na nogak my szły. To my zaszły do tego faceta, to mi tam nie było
cza, ino razom był z niom, nie? No to tam, znowuż cza, musiało sie mieć
jakoś rzec łod tego cłowieka, no to na przykłod... ło(j)ciec no to wzioł łod syna tam, mioł chustecke mioł cosi tam jego. No i mu godo, ze to jest – godo – robłota teściowy, musis zabrać syna d|o
chołpy, to sie wylecy, ale – godo – zebyś wiedzioł, ze ta chłoroba przejdzie na to t|eściowo. Jak, tego bedzie. No i tak sie stało, wzioł syna d|o chołpy, to synowi sie zalec... zagoiło wszystko, ale co z tego jak teściowo chłorowała, no to znowu baba jego przychłodziła żona, no bo wynastawione tak juz znowuz, matka na córko nastowiała, nie? No to tyle znowu wzieły tego, to płoszed znów do niej... Jak płoszed, tak znowu to samo sie jemu dzieje. Bo łodjeli mu jedne noga bo tego, późni, późni jeździłem drugiy roz, do tego znachora znowu, na... do tego bacy. Ale juz godo, i coroz to głorzy – godo – jezd – godo - i nie wiem cy ci poradzo co, bo jag nie usłuchnies... nie weźmies do siebie, nie bedzies to... To nic z tego nie bedzie. I wziuł do siebie jesce, ale, ale... Znowu sie późni zgodziuł, poszed, tak ze,
wykojcyła gło.
 
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »