Dialekt mazowiecki - Podlasie
Tekst gwarowy — Śnieżki PDF Drukuj Email
Monika Kresa   

Informatorka: Maria Wilk

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
Ja wam opowiem, jak kiedyś kawaler chodził do panny i mieli się pobierać, to wtedy nikt... panna z kawalerem nie
dycydowali, tylko dycydowali rodzice za nich, bo zawsze rodzice
młodego chcieli od panny młodej, żeby był posag. Rozumiecie, bez posagu, to nie było żadnego, nic. I wtedy normalnie, przyjeżdżał
rajko. Rajko – taki, że zawsze z kawalerem szedł do panny, do młodej. I wtedy rodzice młodego
jusz mówili: jak ty pójdziesz do tyj dziewczyny, do mnie przykładowo, czy do innej dziewczyny, to nic już, rozmawiaj o weselu, ale najpierw rozmawiaj, jaki
dadzo posag. Wtedy w tych latach piędziesiątych, tak jak ja już pamiętam, piędziesiąty piąty, szósty rok, już piętnaście miała, później szesnaście lat, ja już
pamniętała, że jak przychodzili to zawsze: wiele da ziemi, posagu. Jak chłopak dziewczyne zabierał do siebie, to wiele da ziemi, czy da konia, czy da krowy, czy da
świniaka jakiego, czy da owieczke, łąki kawałek. Wtedy tylko się liczyło te, no i wiele jeszcze
piniążków. To piniążki
musieli być na
każdem, wiele posagu. Jeżeli młodego, młodej ojciec nie godził
s’ie na to, nie ubijali targu. Już do niczego nie dochodziło. Już ten, ten, jak my mówili swat, bo zawsze rajko przychodził, swatem nazywali, rajkiem nazywali już widział, że tutaj nic nie wskóra, wtedy wracał do domu młodego i
mówił dla ojca: taka i tak sprawa, no i wtedy dycydował ojciec:
nie będziem żenić, bo nie dostali posagu, bo za biedna dziewczyna, a jeżeli już była zgoda, to wtedy już się umawiali, że na to i na to sobote
przyjdo rodzi…, przyjdzie znowu ten rajko, przyjdzie znowu ten rajko z tym młodym i już przyprowadzi ojca i matke z każdej strony i już wszystko i już będzie wódka na stole. Już będą zapojny, zapijać to po prawosławnemu to nazywali zapojny. Już będo zapijać, wtedy przychodzi rajko, mówi, że ja te dziewczyne, że my się zgodzili, że już będzie wesele i stawiajo od młodego pół litra wódki.
Jusz od młodej zakąska, już z jednej strony rodzice, z drugiej strony, jusz ubili
wszystko, wiele dostano
z’iemi, wiele dostano łąki, wiele pieniążków będzie, krowa czy tam świnia przykładowo, czy tam będzie wszystko.
To już sie domówili wszystko i później znowu za tydzień czasu, znowu tak nazwane były dewosnuby. A co to znaczyło to ja i do dzisiaj nie wiem. Już więcej rodziny się
źbierało, źbierała sie rodzina młodej, rodzina młodego, starsza druhna młodej zaproszona była i starszy drużba, upijali cały wieczór i... ale jeszcze muzykanta nie było i jusz jak wtedy z jednej strony i z drogiej rodzina popiła sobie
elagancko, pośpiewali, no i już wtedy do księdza, kiedy będzie ślub. Zaczynało sie całe wesele. Normalnie przychodziła ta niedziela, młody wyjeżdżał od siebie do młodej, rozumiecie, że przyjeżdża. Młody miał już swojo starszo druhne, bo wtedy tak nazywali starsza druhna, starszy
drużbant był i całym orszakiem jechali, jak dalij to koniem, jak bliżej to normalnie szli.
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »