Dialekt małopolski - Sieradzkie
Teksty gwarowe — Zapusta PDF Drukuj Email
Alina Kępińska   

Opowiada p. Bronisława Bednarek.

Nagranie udostępnione przez Telewizję Miejską Sieradz, za co serdecznie dziękujemy. Transkrypcja i opracowanie tekstu: Alina Kępińska.

Tekst informuje nie tylko o ciekawych zwyczajach wielkanocnych, ale także pełni funkcję prezentatywną, czyli wskazuje m.in. właściwości językowe informatorki, a tym samym cechy gwary. W porównaniu z tekstami pochodzącymi od innych informatorów, tu cechy gwarowe utrzymują się konsekwentniej (wynika to ze specyfiki nagrania, którego celem była rejestracja dawnych zwyczajów i języka), a czasem nawet pojawiają się tam, gdzie nie powinno ich być. Przykładowo w wypowiedzi p. Bednarek występują:

1) dawne a pochylone konsekwentnie realizowane jako o (podczas gdy w rozmowie z innymi informatorami pojawia się ono rzadko), co poświadczają formy:  do świyncynio; dużo szynka; łobłożuno kiełbasą; drugo; tako; matko kochano; jo (4x); gorczek (2x), w gorczku (2x); gorczkiym; z ćwiortka; musioł (3x); chcioł nie chcioł; chlastoł; do kolon; łochlastoł; zloł; ugrzoło; mosz; po kawołku (4x); lonie (2x), z tym loniym; z tygo lonio ; loć; loły (2x); śniodanie; sione; nosz (= nas); chłopoki (2x); strożoki; żodnych; tero. Samogłoska o pojawia się w wyniku analogii nawet w miejscu dawnego a jasnego, które zarówno w gwarze, jak i w języku ogólnopolskim wymawiane jest jako a, np. schlastołem czy strożoki. Prawdopodobnie hiperyzmem w zakresie realizacji a jako o są formy skarupy i synonimiczne, sufiksalne skarupiny.

2) konsekwentne formy pluralis maiestatcus w trzecioosobowej relacji, zarówno w postaci mnogich form męskoosobowych: to ty szynki mama ukrajali po kawołku, ty kiełbasy, w rosół włożyli; a tata pośli do psa; i zanieśli im dać z kolana. I mówili; No i przyszli (tak o tacie), jak i zaimków w l.mn.: Tate loły łod ramiynia, żeby im sie taki łowiez urodził, a mame znowuż tak troche niży, żeby im sie lin urodził.

3) 1 os. liczby mnogiej czasu przeszłego wyrażana formami typu: to poszlimy do kościoła; Jak przyszlimy z kościoła, czasem z dodanym zaimkiem my, np. to my poszlimy. Konstrukcje z zaimkiem my i jednocześnie z przyczasownikową końcówką –my typu: my uciekalimy wyraźnie świadczą, że nie mamy do czynienia z tzw. analitycznością zaimkową w sposobie wyrażania czasu przeszłego, ale z końcówką –my, powstałą prawdopodobnie zarówno jako wynik analogii do końcówki 1 os. lmn. cz. teraźniejszego, jak i w ramach uproszczenia końcówki –śmy. Końcówka –my dołączana jest także do partykuły że, w której samogłoska e przed spółgłoską nosową ulega zwężeniu do y, w wyniku czego powstają formy typu: żymy poszli; żymy to śniodanie zjedli; żymy dłubali te jajka. Występują także zdania z oboma realizacjami czasu przeszłego: „to my żymy uciekali, chowalimy sie, jak bylimy już pannami”.

4) w składni zwraca uwagę wielofunkcyjność zaimka jak, który wprowadza:

porównanie: bo przecież nie tak jak dzisiej nidz niy ma; bo nie tak jak dzisiej całe lato sie w kapciach chodzi,

zdania okolicznikowe czasu ‘gdy’: No i późnij, jak sie przyszło; Jak przyszlimy z kościoła; i na podwyrku i, jak zimom, to w chałupie,

zdania okolicznikowe warunku ‘jeżeli’: Jak ci sie coś źle stanie, Idź łod swojygo pana;

 

 

 

Święcenie potraw i Wielka Niedziela

Przedtym to duże koszyki były do świyncynio, i wszystko sie świyńciło. Dużo szynka na misce, łobłożuno kiełbasą, jajkami dłubanymi, bo skarupy, to by sie wyrzucało, to niedobrze, tylko były dłubane jajka. I masła w gorczku, tak z ćwiortka to była w tym gorczku tygo masła, krajunka syra, sól, pieprz, krzun, to wszystko w tym koszyku było, tak, że pełny był tyn koszyk. A chleb to już nie był świyncuny w koszyku, tylko cały bochynek chleba był i cały bochynek zwykłygo placka, bo kiedyś przecie nikt nie piyk rozmaitych placków, tylko zwykłe. No i była ławka w remizji tak wkoło, to wszyscy stawiali se tyn chleb i placek, to przecież musioł niyź niejedyn, to my poszlimy, to siostra była i jo, to, i mama, to mama z koszykiym, a my pod pache, jedna chlib, drugo placek i, i żymy poszli tyż do ksiyndza. No i późnij, jak sie przyszło, to już nic. Tylko, późnij było, we Wielgom Niedziele rano ło szósty, to poszlimy do kościoła. Jak przyszlimy z kościoła, to ty szynki mama ukrajali po kawołku, ty kiełbasy, w rosół włożyli, bo był rosół z wołowiny ugotowany, musioł bydź na Wielkanoc. No a tata pośli do psa, kraja, te po kawołku, bo jak tam nie było jednygo psa, jak nie trzy, to dwa, po kawołku tego chleba, tym masłym świyncunym był posmarowany i zanieśli im dać z kolana. I mówili:

Mosz, zjydz chleba z kolana,/ Jak ci sie coś źle stanie,/ Idź łod swojygo pana.

No i przyszli, to już sie ugrzoło prawie, i żymy to śniodanie zjedli, po tym kawołku kiełba, ale najpierw czsza było ugryź krzunu, bo, to było gorzkie, ale to musowo było, chcioł nie chcioł, musioł ugryź. No i późnij te, po jajku świyncunym, a było jedno jajko wiyncyj łośwyncune jag rodzina była, bo żeby na trafnygo było. No i te skarupiny, co żymy dłubali te jajka, to czsza było zaniyś do chliwa, tam gdzie były kury, żeby nie gubiły jajek. No i to może i prawda była, bo dzisiej to tak gubią te kury jajka, a przedtym nie gubiły.

 

Poniedziałek Wielkanocny

W drugi dziń świąt, to znowuż strożoki chodziły z wózkiym, to my żymy uciekali, chowalimy sie, jak bylimy już pannami, bo loły jak nie wiym, ganiały nosz, i czsza było sie chować. No ale, zawsze przyszły, zaśpiywały:

Chrystus zmartwychwstaje,/ Num na przykład daje,/ Iż my momy zmartwychwstać,/ Z Panym Bogiym królować./ Alleluja

No i wtedy zaczyny noż loć, bo jo to tam, my uciekalimy, ale mame, tate, żeby. Tate loły łod ramiynia, żeby im sie taki łowiez urodził, a mame znowuż tak troche niży, żeby im sie lin urodził, bo przecież nie tak jak dzisiej nidz niy ma, nidz nie sione. No i, dostały jeszcze wypić troche i, jajka z koszykiym chodziły, zbiyrały, to późnij se sprzedały i, i, całe do, łe no cały dziń prawie chodziły, bo wszyńdzie troche zmarudziły z tym loniym, i. No i to była tako Wielkanoc.

A we wt, a we wtorek jeszcze było tag lonie, że matko kochano. Mnie kiedyś złapały chłopoki i mie jedyn wprowadził we wode, bo nie tak jak dzisiej całe lato sie w kapciach chodzi, a przedtym boso. I w to boso i tak mnie, a miałam gorczek w rynce, i mie tak chlastoł nogą, no to tak do kolon mie tak łochlastoł, a jo gorczkiym i łod kołniyrza. To późnij mówi, o ty, jeszcze zaklon i mówi, to jo żym cie tylko tak mało zloł, schlastołym, a ty mie łod kołniyrza żeś zloła. Cały był mokry. Wtedy uciekłam i już żym sie łobruniła z tygo lonio.

 

O życiu dawniej; życzenia świąteczne

Bida była, według dzisiej, to naprawde była bida, ale nie było takigo, po prostu smutku, każdy był zadowoluny. Czy te telewizory to wszystko zrobiły, nie wiym. Poschodzilimy sie, jak jeszcze pannum byłam, to mo, brata mielimy, to i chłopoki i dziołchy poprzychodziły du nosz, i na podwyrku i, jak zimom, to w chałupie i sie nażartowalimy, naśmiolimy sie i nie było żodnych pierdół, a dzisiej słowo powiedzić, to urośnie dziesińć, nawet wiyncyj może, i jedno na drugie złe i, no nienawiś. A tero to bym życzyła miyszkańcom Siyradza, no i okolicy: dużo zdrowia, pomyślności, wszyskiygo najlepszego, co sobie życzą od Boga samego.

 

 

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »