Dialekt mazowiecki - Mazowsze dalsze
Tekst gwarowy — Borucza 1 PDF Drukuj Email
Justyna Garczyńska   
Informator: mężczyzna; 78 lat; urodził się w Boruczy; ukończył trzy klasy szkoły podstawowej; w wojsku nie był; rolnik, zaraz po wojnie przez pewien czas pracował jako furman w Warszawie (woził gruz).


Jak orano wołami



A jak, tak. Koło mnie
sonsiad był, to łorał no, ale nie woły tylko krowy, normalne dojone. Nawet u mojego dziadka, mój dziadek to
wołamy. Była para wołów, tylko buhaje były,
wycyszczone i była para wołów do orania, a krowy do dojenia, sobje trzymali cztery krów, dwje jałówki, no. To mój dziadek, a
łojciec jak
zacoł gospodarzyć to juz późnij, juz konie nastawały, pługi, to tomy
sochamy orali to, wołamy to, to nie, nie pługamy takamy
metalowemy tylko sochamy. To drewniana była, o ta ta, była taka długa tu, ta, ta socha, do przodu, tu do trzymania
dwje roncki i tylko był taki
lemjes z żelaza ostry i ona te
ziemje tak ryła, tak tak ło, zruszała te ziemnie ta socha. A
pługam jak sie idzie, to
późnij, to przekrenca sie ta ziemnia tak tak, kładzie sie, to ludzie, o, tera sie nie beńdzie rodzić, bo mówi ta wszyska pusta
ziemnia.
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »