Dialekt małopolski - Lubelszczyzna zachodnia
Tekst gwarowy — Giełczew 1 PDF Drukuj Email
Aleksandra Krawczyk-Wieczorek   
Nagranie: Kamila Dutkiewicz i Martyna Przedpolewska
Przepisała Monika Kresa, opracowała Aleksandra Krawczyk-Wieczorek

Informatorka: Genowefa Rubaszka, ur. w 1934 r. w Giełczwi.

Rodzice pochodzili z Giełczwi. Ukończyła 4 klasy szkoły podstawowej.

Praca na wsi




Jak byłam młodo, do szkoły chodziłam, to musiałam se zarobić na
szkołe dwanaście kila pszenicy, bo ni było sz
cego zapłacić po czszosu łu Rumanka, to sie kiedyś płaciło za ten
liokal’ nazywały za szkołe, bo kómitet był i żeby płacić, bo do szkoły sie nie bedzie chodzić. Nie tak było, Stasiu? Tak było. To czsza było zarobić, bo sz cego tu było, mamusia miała pół morga, tatuś dwa – czszy morgi, te dwa i pół morga, weź sie dorób, panie. Nie dorobisz sie, no tak było, a jeszce za Niemca to było, nie daj Boże jako bida. Później jak była panienką. Odnosowienie i zwężenie wygłosowego ą.|panienku{/tt}, to sie chódziło na zorobek, na Józefin tam bidać, to tak łod skorupy do skorupy, łod wiosny do zimy, to my tak sie śmioli, że łod skorupy do skorupy, przychodzi mróz – du dómu, przychodzi późnij wiosna, już sie robi skorupa złazi, już sie idzie na zarobek. Czsza było kartoflie nasadzić
najpirsze buroki pastewne, sadziliśmy na matki, potem tośmy nasadzili, czsza było gnój nosić na noszach jak nieboszcyków z łobory, tak kótuniu kóchany, złoty, płakać sie chce.
Jiśmy ten gnój wyrzucali z… bo to był
czwórniok kiedyś, były dwory tu na Józefinie i czsza było, zrobił nóm Temczak takie nosze, jak si chorych, nieboszcyków tam nosi, i we cztery kozoł nom dziabać gnój na kostki… Niech ci
powi Gienka, co za Kierujscokiem. Ji ten s|iekiera i te kłostki tak wyznacył,
mota to i teśmy ta beli brali na te
nosze i wynosili z ty łobory, to było tak.
I ten Wuruwiczuk, co go nazywajo, ale to jest Szczepanowski z Dragan, teroz ten, jak go nazwać, Kusiak i Kuśmircyki łoba i matka jego. Ji my tak, i buroki nasadzić, i kartoflie nasadzić, i gnój wywieźć,
óny woziły gnój, a my czszęśli, a późnij we żniwa czsza było za, nie za
wiunzałko, tyl’ko za żniwiarku, narobiu garszści, czsza było
wiunzać, snopki stawiać, nosić, ji potem wozić do stodoły ji młócić. Kónie
samy chódziły, miały zasłónióny worek na łocach, ji dopiro ten gospodorz, bo taki młody był Rysiek, fajny facet, no tak było, to nie
tero, ej Boże i same te kónie chodziły, a u tu było, ło w tem krunżku same panny były, i my na tyn zorobek, nie wybierało sie, że tam i kobitki młode szły, i wszysko. Alie nie chciały tak iść na ten zorobek, a my, panienki, trza iść, bo ni ma se za co pantofli kupić, sukienki ni ma za co. jakiś
płaszc, o berecie to sie nie mówiło.
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »