Dialekt mazowiecki - Podlasie
Tekst gwarowy — Dolistowo 2 PDF Drukuj Email
Monika Kresa   
Informator: Wacława Siemion, urodzona w 1945 roku w pobliskich Wydminach, dzieciństwo spędziła w Mazuchówce. Mąż pochodził z Dolistowa i pani Wacława po zamążpójściu zamieszkała w Dolistowie. Wspólnie pracowali na roli, pani Wacława przez jakiś czas pracowała też w szkole. Nigdzie na dłużej nie wyjeżdżała.
Nagrała: Beata Giełażyn.
Przepisała i opracowała: Monika Kresa.
Weryfikacja: Halina Karaś.
 

 
 
Nasza ciotka mówiła, idzie
ło, weźnie,
ido na te łąki. Tu kawa zbożowa musiała być,
siadłe
ml’eko, tołkanica, na łąki do siana
(a)k szli, tam kawał wędzonek i słoniny brali i
cybule z sobo brali na te łąki. Skończy się picie tej kawy, bo jeszcze i mnie to
zahaczyło, wycisno pjęto te
wjesz, na bagnie
to wode, a ta robaczki te takie
drobniutke krążo tak, wjesz gęsto, bo to
brudno woda, to chusteczko sie tako higieniczno, jeszcze drugo sie przecedzi i to sie pije, te rudzizne. Ona tam trocha osiądzie ten osad,
ali wjesz. To
atka opowiada, nie śmjejcie sie, tak mówi, to prawda była. Jak odchodziła, mówi, z tych
łąków nieraz, to tak ciężko na umęczone to, mówi, jak odchodziła, mówi, tak o: Boże, żeby tu wylało morze. Przy sianie, kochana, najpierw pjersze pokos był zbierany, później otawa zbierane i to trzeba było wszystko na nosidłach, bo
jinaczej nie, bo wpadnie ci noga w te bagno, ledwo wyrwiesz w tych butach, a
niechtóre to uwijali sobje takimi uwijami, tyko wjesz, szpagatem, to
chociasz lżej było chodzić, ali i strach było, bo strasznie żmijów dużo. Siedzieli na tych kępkach, my
jjemy, a obok nas żmije.
A jakieś inne węże jeszcze tu są?
A takie. Jakieś takie pytony, nie pytony, nie wjem, co to łazi
take,
dzie tak. O ile, o Jezu, a w lesie w jagodniku na pjeńkach, w tych grzędach to na słońcu się opalajo. A jest, a jest na tym bagnie wszystkiego, kochaniutka. Żurawiny też so tu, jagody prześliczne
byli, to tera zaczeli pryskać od tych wjesz, że to lasy chorujo troche, no to zaczeli tam pryskać od tego robactwa, to przepadli jagody, dzie niegdzie jagódka. A i jest, a tej zwierzyny, a wszystkiego, tam jakiś takich.
No żurawie jak pięknie śpiewają cały czas teraz.
A jak śnieg ten popadał,
pozawczora… to (a)k piszczeli oni. Wjesz, bjało, oni nie majo dzie stać. Oni
myśleli ak
ścieplało, że to lato jim. No, pjękne, pjękne.
A tu u nas, jak
zawjedli sie na
beście
cietrzewy, ale śliczne to ptaki so. Tu w beście na tej piwnicy, no wiesz, (a)k póni zaczeli ganiać ich, to widać to, to ło,
jastrzębi, te kury co tak atakujo, to jich chyba tak poprzestraszali, tera przenieśli sie, widziałam któregoś dnia, jak jechaliśmy, to widziałam, jak siedziało pjęć na brzezinie, ale pjękne, puszyste, kolorowe. Jak paw wygląda. Mówili, że jich wcale już tu nie było, teraz znowu skądś się pokazali, nie wiem, dzie oni odleciały. No widzisz, widzisz, troche wy… wy… Musieli dzieś się zawjeruszyć i skonść przyleciały, bo
jusz nie było ich tutaj. A teraz znów sie
okazali, a tu dużo jest tych takich, tych o, bataljonów, tych o take te, rydzyków tych ptaków takich na dłużkich nóżkach i take
długe dzióbki majom i spacerujo po drodze (a)k jedz’isz. Ciągnikiem to oni dopiero ucie… schrzaniajo z drogi na boki, żeby ich nie przejeachać No, tak, usły… A te kormany, co siadali tutaj na tym drzewie, to zerznęli w zeszłym roku te drzewo, a teraz siadajo najwięcej tam przylatujo teraz w tym w Jesienowie i w
Poulkowie.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »